Trudno znaleźć w regionie osobę, która nigdy nie była w Planetarium Śląskim. Chorzowskie muzeum czasu i przestrzeni, w swoich podziemiach skrywa jednak miejsca, o których wiedzą nieliczni –przeciwlotniczy schron i stację sejsmologiczną. Zapraszamy na krótką wycieczkę po ich zakamarkach.
Oprowadza nas Stefan Janta, wicedyrektor Planetarium. Schodami z głównego korytarza, kierujemy się do piwnic. Aby dostać się do wnętrz, trzeba otworzyć ciężkie drzwi, z napisem „Auert – Berlin”. Wyprodukowano je w Niemieckiej Republice Demokratycznej. Ich uchylenie wymaga siły. Tuż za nimi znajduje się schron przeciwlotniczy. Podobne schrony – jak tłumaczy wicedyrektor –miały wszystkie budynki użyteczności publicznej, stawiane w latach 50. ubiegłego wieku. Nasz schron ma wzmocniony strop.
To żelbetowa konstrukcja sporej grubości – wyjaśnia. Zaprojektowano w nim, zgodnie z ówczesnymi wymaganiami, nawet ubikację. Posiada dwa wyjścia. W razie zawalenia jednego z nich, zawsze można opuścić jego wnętrze drugim. Planetarium Śląskie było budowane od 1953 do 1955 roku. To jego specjalne pomieszczenie, na całe szczęście, nigdy nie musiało spełniać swojej roli.
Z inicjatywy PAN
Z inną częstotliwością korzysta się z pomieszczeń za drugimi białym drzwiami. Uchylamy je. Umieszczona tam aparatura, działa bez przerwy od 1959 roku, gdy w Planetarium powstała stacja sejsmiczna.
Została uruchomiona z inicjatywy własnej oraz Zakładu Geofizyki Państwowej Akademii Nauk, który dostarczył aparaturę. Oprócz znaczenia naukowego, jest jedyną w Polsce stacją udostępnioną do zwiedzania. Prócz sejsmografów, wystawione są oryginalne zapisy zarejestrowanych trzęsień ziemi.
– Ta sfera nie jest oderwana od naszej podstawowej działalności dydaktycznej, związanej z astronomią. Ziemia jest jedną z wielu planet w kosmosie. Jej badanie to integralna część większej całości – podkreśla Janta.
W środku można podziwiać dość osobliwe muzeum. Najwięcej miejsca zajmują dwa, zbudowane w pierwszej dekadzie XX wieku sejsmografy Wiecherta. Stoją na betonowych fundamentach, których głębokość sięga prawie 5 metrów. Są posadowione w litej skale oraz odizolowane od reszty budynku, aby normalne funkcjonowanie placówki nie było rejestrowane jako wstrząsy.
– Sejsmografy Wiecherta są piękne i co najlepsze, nadal działają – podkreśla Janta i przyznaje, że w tej chwili nie są wykorzystywane. –Ich eksploatacja jest bardzo droga. A metoda zapisu dosyć archaiczna: rysik wydrapuje na zakopconym za pomocą nafty, kredowym papierze, ścieżkę, która musi być utrwalana przy pomocy kalafonii i spirytusu.
W planetarium są też sejsmografy krótkookresowe z 1958 roku, które służą tylko do zapisów antropogenicznych (tych związanych z działalnością człowieka). Również i one służą jako eksponaty muzealne, bowiem do ich wykorzystania, konieczny jest światłoczuły papier oraz pracownia fototechniczna, w której ten papier jest wywoływany.
Wstrząsy i jądrowe wybuchy
Sprzęt w Planetarium Śląskim, zarejestrował wiele ciekawych, z naukowego punktu widzenia, wstrząsów. Wśród nich m.in. ten z Alaski z 1964 roku, z północnych Włoch z 1976 roku oraz podziemny wybuch jądrowy z Nowej Ziemi w 1970 roku. Zapisane i utrwalone sejsmogramy, wiszą dziś na ścianach stacji jako eksponaty.
Zdecydowanie tańszy jest zapis cyfrowy. Z takiego właśnie, Planetarium korzysta od kilkunastu już lat. To wysokiej jakości sensory tensometryczne, które wysyłają sygnał do komputerów: zarówno tych w Planetarium, jak i do Głównego Instytutu Górnictwa, a czasami również do Polskiej Akademii Nauk. Obecnie, w stacji uruchomiono siedem cyfrowych sejsmometrów. Janta prosi, abyśmy nie zbliżali się do postumentu, na którym są ustawione, aby nie było przekłamania w wynikach.
– Współczesne sejsmometry nie robią już takiego wrażenia jak te dawne – przyznaje. Szczelnie obudowane, skrywają przed nami swoje mechanizmy. Mimo iż rejestrują niemal każde trzęsienie na naszej planecie, nas przede wszystkim interesują wstrząsy związane z działalnością górniczą. Nie możemy ich przewidzieć. Na Śląsku, poza naszą, takich stacji jest kilkanaście. Dzięki nim, naukowcy z Głównego Instytutu Górnictwa są w stanie podać z bardzo dużą dokładną lokalizację wstrząsu.
Wracamy znów schronem, na ścianie wisi tam sporej wielkości monitor, na którym możemy oglądać wstrząsy zarejestrowane przez wszystkie stacje sejsmologiczne na Śląsku. Także te rejestrowane w podziemiach planetarium. Miejsca, które robi ogromne wrażenie.