Trwającym trzy miesiące aresztem skończyła się dla 25-letniego świętochłowiczanina przejażdżka skradzionym z katowickiej zajezdni tramwajem. Mężczyzna dojechał do Chorzowa, zabierając po drodze pasażerów. Ruszyła zbiórka na pomoc prawną.
O zaskakującej kradzieży tramwaju w Katowicach-Zawodziu i odbyciu pełnowymiarowego kursu aż do Chorzowa, łącznie z przewozem pasażerów mówi w tej chwili praktycznie cała Polska. 25-latek ze Świętochłowic został zatrzymany poprzez wyłączenie prądu w trakcji.
Mężczyźnie postawiono dwa zarzuty – nie tylko zaboru pojazdu znacznej wartości w celu krótkotrwałego użycia (art. 289 par. 2 Kodeksu karnego), ale również sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym (art. 174 par. 1).
25-latek trafił do aresztu na trzy miesiące. Chciał spełnić marzenie?
Badanie alkomatem świętochłowiczanina wykazało, ze był trzeźwy w momencie popełnienia czynu, a on sam tłumaczył śledczym, że jest synem motorniczego i jego wielkim marzeniem było poprowadzenie tramwaju. Eskapada 25-latka zakończyła się w areszcie, w którym spędzi trzy miesiące. Grozi mu do 8 lat więzienia. Mieszkaniec Świętochłowic „uprowadził” tramwaj Pesa 2012N, którego koszt opiewa na blisko 7 milionów złotych.
Do zdarzenia doszło z soboty na niedzielę, a chorzowska policja otrzymała zgłoszenie od pracownika Tramwajów Śląskich, że po terenie miasta porusza się tramwaj, który powinien znajdować się w zajezdni. 25-latek przybrał numer nieistniejącej linii 33 i ruszył w trasę, zabierając po drodze pasażerów. Wszystko wydało się dzięki innemu motorniczemu, który zauważył dziwny numer na tramwaju, który mijał i natychmiast powiadomił dyspozytora.
Użytkownicy mediów społecznościowych bronią 25-latka
W mediach społecznościowych pojawiło się jednak wiele komentarzy wspierających chcącego najwyraźniej spełnić swoje marzenie 25-latka. Na Facebookowym profilu Metropolii GZM po zdarzeniu pojawił się nawet specjalny komunikat do osób marzących o karierze motorniczego, aby „zrobili to jak należy”.
Jeśli oczywiście chce być motorniczym to wysłać gościa na testy psychologiczne, jak je przejdzie, podpisać umowę na czas określony, przeszkolić i jak się sprawdzi, dać pracę. Summa summarum dobrze mu poszło, nikogo nie skrzywdził, był miły - zabierał pasażerów, kto wie może zostałby dobrym pracownikiem – możemy przeczytać w komentarzach.
Jechałem! Bardzo dobry driver szynowy, proszę tam dla niego przygotować umowę o pracę z dobrą pensją bo mu się należy! – pisze inny użytkownik Facebooka.
Pojawiły się również zarzuty ze strony pasażerów wobec samych pracowników zajezdni, w tym dyspozytora i kierownika zmiany/dyżurnego ruchu, a także ochrony. Padło pytanie o to, co robili w czasie, gdy 25-latek zdążył wyprowadzić tramwaj, przygotować go do jazdy i wyruszyć na trasę.
Dyspozytor pozwolił ukraść tramwaj. Kogo obchodzi kara? To stawia pod znakiem zapytania standardy bezpieczeństwa w ZTM i Tramwajach Śląskich. Żenujące – taki i kilka podobnych komentarzy możemy przeczytać na Facebooku.
Zbiórka na rzecz 25-letniego świętochłowiczanina. Grozi mu do 8 lat
W poniedziałek ruszyła zbiórka w serwisie Zrzutka.pl na rzecz opłacenia pomocy prawnej dla 25-latka. Założył ją Grzegorz Siemko, a do tej pory wpłacono już ponad 4200 złotych. Wiadomo, że obrony podjęła się kancelaria adwokacka z Mikołowa.
Udało mu się pokonać 11 kilometrów, dojeżdżając po 45 minutach aż do Chorzowa. Po drodze zatrzymywał się na przystankach i zabierał pasażerów, którzy ponoć bardzo miło wspominają ten kurs. 8 lat to sporo za spełnienie marzenia z dzieciństwa, dlatego potrzebna jest pomoc prawna – czytamy w opisie zbiórki.
Organizator zbiórki dodaje, że od momentu, w którym zaczął zorganizować pomoc prawną dla osoby, która zrobiła jedyny w swoim rodzaju kurs tramwajem linii 33 otrzymał potężną liczbę nieprzyjemnych i wulgarnych komentarzy.
Odpowiadam na to słowami Marka Kotańskiego "Każdy człowiek zasługuje na szansę", tylko nie wiem, czy te osoby wiedzą, kim był Kotan. Obecnie jestem po rozmowie z mamą tej osoby i wiem, że to, co robię jest słuszne. Zorganizowałem już adwokata i będę dalej prosił o pomoc i wsparcie dla tej osoby. W imieniu własnym jak i "marzycielskiego motorniczego' dziękuję! – przekonuje.