Nowa moda prosto z Chelsea. Woda, kolor i inne atrybuty współczesnego ogrodu

Czas czytania: 4 min.

Tuż po powrocie z odbywającej się od 1862 roku Chelsea Flower Show, największej wystawy kwiatów na świecie, tę naszą, parkową, odwiedził Dominik Strzelec, prowadzący program „Odlotowy Ogród”, który emituje stacja TVN. Opowiedział nam nieco o swoich wrażeniach i trendach w projektowaniu ogrodów, które obowiązują w 2015 roku.

– Wystawa w Chelsea to wyznacznik tegorocznego kierunku. Na co trzeba zwracać uwagę, aranżując ogród, aby był nowoczesny, szedł z duchem czasu?


– Jest kilka takich rzeczy. Po pierwsze, każdy ogród powinien mieć instalację wodną. Nieważne, czy będzie to oczko wodne, kaskada, czy poidełko dla ptaków. Koniecznie musi być tam woda. To nie jest nowa teoria, ale widząc ogrody w Londynie, upewniłem się, że tak musi być. Ogród zyskuje bardzo dużo: oprócz tego, że jest to dekoracja, spełnia też swoją funkcję użytkową. Druga rzecz to kolor. Myślałem, że jest on podstawą, a okazało się, że to faktura, tekstura roślin – m.in. pokrój i kształt liści – są ważniejsze. Oprócz kształtów formowanych, muszą pojawić się rośliny rozpierzchłe, swobodne, luźne, które sprawią, że ogród będzie atrakcyjny dla oka. Trzecia rzecz to byliny. Zawsze uważałem, że należy korzystać tylko z wybranych, ale moja świadomość została przebudowana. Zamierzam po nie sięgać zdecydowanie częściej. One ukwiecają, wzbogacają, sprawiają, że ogród staje się materią bardzo efektowną. Ostatnia sprawa to takie konstruowanie ogrodu, aby pozostawała nutka tajemnicy, żeby nie można go było z żadnego miejsca okiełznać wzrokiem.


– Anglicy sporą uwagę przywiązują do ochrony i eksploatowania środowiska. Było to widać na wystawie?
– Przemierzając aleje na tej wystawie, coś mnie nurtowało, ale nie potrafiłem tego określić. Dopiero w momencie, kiedy doszedłem do części sprzedażowej, zaobserwowałem że na tych straganach jest mnóstwo rzeczy, które kiedyś miały już inne przeznaczenie: stare ramy okienne i witrażowe, okiennice. Odświeżone trafiają do ogrodu, jednak nie ze swoją pierwotną funkcją, tylko jako dekoracja. Poidła dla domowej zwierzyny stają się donicami, podobnie koryta. I co ciekawe, osiągają cenę nawet 400 funtów. Znalazłem też dwa stoiska, na których podłoga była wyłożona drewnem z podkładów kolejowych. Elementów plastikowych nie widziałem nigdzie. Po Chelsea, ten materiał w odniesieniu do przestrzeni ogrodowej, w mojej świadomości przestaje funkcjonować.

– W ciągu kilku dni odwiedził pan największą wystawę na świecie i tę w Parku Śląskim, która przecież też ma swoją tradycję. Można je jakoś porównać?
– Bezwzględnie takie imprezy, jak ta w parku, trzeba organizować. Bo to wcale nie jest tak, że jeżeli nie robimy wystawy takiej, jak w Londynie, to nie róbmy jej wcale. Anglicy do swojego poziomu dochodzili latami. Poza tym państwowość, kulturowości tradycja są u nich zakorzenione bardzo głęboko. Nie bez znaczenia jest też monarchia. Królowa Elżbieta II co roku odwiedza Chelsea Flower Show i ma patronat nad tą imprezą. To też podnosi rangę i nobilituje. Wracając jednak do naszego podwórka, musimy organizować takie wystawy, one z roku na rok będą lepsze i będą przyciągać coraz więcej osób. Mam nadzieję, że ludzie, którzy są opiniotwórczy, pomyślą, że trzeba promować takie imprezy i wspierać miejsca, które je organizują. Tylko tak możemy zapracować na własną tradycję.

Sylwia Machowska
Źródło: Park Śląski

Dodaj komentarz

Błąd:

Wynik:
Opinia została pomyślnie dodana.
Po przeprowadzeniu weryfikacji, jej treść zostanie udostępniona publicznie.

Trwa wysyłanie komentarza ...

Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Wydawca portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść.

* pola obowiązkowe