Park na filmowej szpuli
Park na filmowej szpuli. Konserwator uchyla rąbka tajemnicy na temat digitalizowanych obrazów z parkowego archiwum.
Na stole leżą… archiwalne filmy. Kręciła je ekipa filmowa Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku oraz pracownicy Ośrodka Postępu Technicznego. Bohaterem głównym jest oczywiście park, jego atrakcje, imprezy, goście. W rolę lekarza wciela się Jan Ziemba, konserwator filmowych taśm, który współpracuje z należącą do Instytucji Filmowej „Silesia Film" Filmoteką Śląską. Opowiada nam o technologii i zamiłowaniu do filmów na okrągłych szpulach.
– Kiedy kilka tygodni temu przyjechał z Parku Śląskiego transport z filmowym archiwum, aż się pan zaczerwienił z wrażenia.
– Bo to unikaty, niesamowite materiały. A ja filmami zajmuję się od dziecka. Znam i umiem ocenić ich wartość. Pierwszą kamerę ojciec kupił mi, gdy miałem 12 lat. Tam pierwszy raz spotkałem się z taśmą filmową. To na niej rejestrowało się obrazy. Taśma jest zbudowana z celuloidu, giętkiego podłoża, na które wylana jest emulsja światłoczuła. Działa na zasadzie aparatu fotograficznego, ale w ciągu jednej sekundy, kamera wykonuje 25 zdjęć. Z tą samą prędkością działa też projektor. To cała magia obrazów ruchomych. Wszystko jest jednak niesamowicie delikatne, a filmy, które trafiły do nas z parku, mają ponad 50 lat. Niektóre są w naprawdę niezłym stanie.
– Wróćmy do pana. Taśma i film są z panem przez całe życie, czy to zbyt duży skrót myślowy?
– Od dziecka byłem zagorzałym kinomanem. Zdawałem bez powodzenia do łódzkiej filmówki, potem byłem związany z Wojskową Agencją Fotograficzną. Współpracowałem ze znanymi obecnie operatorami i filmowcami, m.in. Andrzejem Sekułą (autor zdjęć do „Pulp Fiction” przyp. red.) i Janem Jakubem Kolskim. Do dziś pracuję jako operator kinowy i konserwator taśm. Można więc powiedzieć, że coś w tym jest.
– Podglądałem przez chwilę, jak pan pracuje. Każdy ruch i dotyk jest staranny, pieczołowicie przygotowany, wygląda na przemyślany kilkakrotnie…
– Jak już wspomniałem, taśma filmowa jest tworzywem niesamowicie kruchym. Dosyć szybko się starzeje. Celuloid w niewłaściwej temperaturze niszczy się w tempie wręcz ekspresowym. W Filmotece Śląskiej reanimujemy te filmy, ratujemy je przed zapomnieniem.
– Jak więc wygląda reanimacja takiego „pacjenta”?
– Przede wszystkim patrzymy, co mu dolega. Czasem taśma jest zanieczyszczona, innym razem perforacja jest uszkodzona. Gdy taśma jest krucha, konieczne jest użycie określonych preparatów nawilżających. W pudełku nasącza się ligninę z siatką zabezpieczającą, film nawija się luźno, tak, aby opary acetonu, gliceryny i destylowanej wody mogły swobodnie penetrować podłoże. To sprawia, że taśma mięknie i nie jest już tak podatna na rwanie w projektorze filmowym lub w urządzeniu digitalizującym. Taki zabieg, który uelastycznia taśmę, trwa kilka tygodni. Trzeba ją też co jakiś czas przewijać.
– Może pan powiedzieć coś o zbiorach Filmoteki Śląskiej? Skąd one pochodzą?
– Obecnie mamy 8200 kopii filmowych, około 6 tysięcy tytułów. To są taśmy 35-milimetrowe, 16-milimetrowe i 8-milimetrowe. W przeważającej większości są to filmy fabularne i dokumentalne, ale staramy się też pozyskiwać materiały z tzw. alternatywnego obiegu, które nie powstały w oficjalnym systemie produkcji, a np. w amatorskich klubach filmowych lub pozostają w zbiorach prywatnych. Ta część kultury, bardzo zresztą niedoceniana, jest niezwykle cenna. Właściciele tych zbiorów odchodzą, a zostają po nich te szpule. Bardzo ważne, żeby w należyty sposób je chronić. A w rodzinach, które przejmują te zbiory, zazwyczaj nie ma już projektora i te materiały niszczeją. Robimy wszystko, aby je przejmować i troskliwie się nimi zaopiekować.
– Wróćmy do „pacjentów”. Z których jest pan najbardziej dumny?
– Takich przykładów jest sporo. Z klubów amatorskich trafiły do nas do konserwacji obrazy Franciszka Dzidy i Leona Wojtali. Ostatnio znaleziono na strychu film z czasów II wojny światowej. Obecnie staramy się go przywrócić do stanu, który pozwoli na swobodne odtworzenie. Podobnie zresztą, jak filmy z archiwum parkowego. To wspaniały zbiór. Wśród dostarczonych materiałów najstarsze mają 53 lata. Co ważne, nie są zniszczone. Były właściwie przechowywane, z daleka od wilgoci. Wymagają jednak konserwacji preparatami. Reanimacja trwa.
– Może pan uchylić rąbka tajemnicy? Co jest na tych filmach?
– Nie ukrywam, że pracy nad tymi parkowymi materiałami towarzyszy ogromny dreszczyk emocji, bo do końca nie wiadomo, co znajduje się na tych szpulach. Trzeba tutaj zrobić pokłon w stronę przemysłu niemieckiego. Filmy są bowiem kręcone na produktach Agfy sprzed ponad 50 lat. I co ciekawe, zachowały się w pełnych barwach. To ewenement. Materiały kolorowe starzeją się najszybciej. Dochodzi do rozkładu barwnika i kolory płowieją. Zdecydowanie bardziej odporne są filmy czarno-białe. Na filmach z parkowego archiwum widać przepiękny park w pierwszych latach jego funkcjonowania. Są pierwsze wystawy kwiatów, przechadzki generała Jerzego Ziętka i Edwarda Gierka. Są mieszkańcy okolicznych miast, cieszący się zielenią. Fachowym okiem powiem jasno: to niesamowicie wartościowe materiały.
Tagi:
Park Śląski















Dodaj komentarz