W Parku Śląskim opencacherzy mają już blisko czterdzieści lokalizacji
Wydrążony kamień. W nim ukryta mała skrzyneczka. Wpis do dziennika, wymiana fanta – sukces. Brzoza, między gałęziami kolejna skrzyneczka. Nieco większa od poprzedniej. Te same czynności. Znów sukces. Poszukiwania trwają dwie godziny, ale frajda jest niesamowita.Tak mówią geocacherzy. Postanowiliśmy sprawdzić. Razem z Anetą Gołębiowską, autorką jednej z dwóch opencachingowych ścieżek w Parku Śląskim, na których ukryte są tajemnicze skrzyneczki.
Zanim ruszymy w trasę, kilka słów gwoli wyjaśnienia, o co chodzi. Geocaching, to gra terenowa użytkowników GPS, polegająca na poszukiwaniu „skarbów" ukrytych przez jej innych uczestników. Poszukiwane skarby, tzw. skrzynki, to odpowiednio zabezpieczone, wodoszczelne pojemniki, zawierające drobne upominki oraz dzienniki, w których kolejni znalazcy odnotowują swoje odkrycia. Współrzędne miejsc, w których ukryte są skrzynki, ich opisy oraz instrukcje niezbędne do ich znalezienia, dostępne są w najpopularniejszej w Polsce internetowej bazie skrzynek, prowadzonej przez serwis opencaching.pl.
Od czego najlepiej zacząć? Zanim zaczniemy zabawę, najlepiej trochę poczytać. Wszystkie potrzebne informacje znajdziecie na wspomnianej stronie. Warto zajrzeć do kodeksu geocachingu, dowiedzieć się jak schować skrzynkę i jak powinien wyglądać wpis do dziennika. Poza tym, trzeba zaopatrzyć się w odbiornik GPS oraz zalogować w serwisie z bazą skrzynek. Potem, korzystając z wyszukiwarki lub interaktywnej mapy, wybrać skrzynkę w swojej okolicy. Tyle na początek.
Atrakcyjne i historyczne miejsca
Aneta Gołębiowska tłumaczy, że aby nie psuć nikomu zabawy, nie można podać dokładnej lokalizacji punktów. W parku jest ich blisko czterdzieści. Pierwsze miejsca powstały w 2007 roku. W tym roku stworzono dwie ścieżki, pierwszą na przełomie marca I kwietnia, drugą – w czerwcu. Podczas szukania jednej ze skrzynek, w okolicy „Kapelusza", Gołębiowska tłumaczy, dlaczego park jest tak dobrym miejsce do tej gry:
– To publiczne miejsce, do którego swobodny dostęp mają wszyscy. Poza tym, wielu ludzi doskonale kojarzy znajdujące się w nim miejsca. Są atrakcyjne, a niektóre nawet historyczne – mówi.
I wyjaśnia, że w Polsce geocaching rozwija się od 2006 roku.
– Na początku wszystko odbywało się raczej pocztą pantoflową, ale od kilku lat zainteresowanie rośnie lawinowo. Niektórzy mówią nawet, że ludzie dzielą się na geocacherów i na tych, którzy dopiero nimi zostaną.
Ogromna satysfakcja
Wbijamy współrzędne. Szukamy. Zajmujenam to około dwudziestu minut i jest! Na jednym z drzew, ukryta w gałęziach, czeka na nas skrzynka. Aneta wpisuje do dziennika swój nick. W środku jest drobny wisiorek. Gołębiowska tłumaczy, że nie możemy go zabrać, a ewentualnie wymienić na coś innego. Nic nie przychodzi nam do głowy. Zamykamy skrzyneczkę.
–Po co ludzie się w to bawią? Dla satysfakcji. Ona może być naprawdę ogromna. To również doskonałe urozmaicenie np. rodzinnego spaceru lub wycieczki rowerowej – podkreśla Aneta.
Pytamy ją o kolejne miejsca.
– W parku poziom trudności nie jest bardzo wysoki. Skrzynki są pochowane w krzakach lub w pniach drzew, przy rzeźbach. Są dostępne, ale też dobrze zakamuflowane – odpowiada.
– Co ciekawe, jedna z parkowych skrzynek jest mobilna. Po odnalezieniu, można zmieniać jej lokalizację, ale musi pozostać na jego terenie.
Wkomponowana w otoczenie
Idziemy dalej. Gołębiowska tłumaczy, że poziom trudności całej zabawy regulują sobie sami uczestnicy.
– Są miejsca tak dobrze dostępne, jak te w parku, ale są też i takie, do których można się dostać tylko po kilkugodzinnej wspinaczce ze sprzętem – mówi i dodaje, że szukanie skrzynki może trwać kilka minut, ale może się okazać, że trzeba poświęcić na to znacznie więcej czasu.
– Dla niektórych, chowanie skrzynek to również forma sztuki. Drążą np. skałę, aby schować w niej fant i dziennik. Potrafią tak wkomponować skrzynkę w otoczenie, że naprawdę bardzo trudno ją znaleźć – kończy, a ja wbijam w swój telefon kolejne współrzędne.
Tagi:
park














Dodaj komentarz