Władysław Kozakiewicz: Polska lekkoatletyka czeka na Stadion Śląski
Rozmowa z Władysławem Kozakiewiczem, złotym medalistą w skoku o tyczce na Letnich Igrzyskach Olimpijskich w Moskwie w 1980 roku.
– Za kilkanaście miesięcy do użytku zostanie oddana największa lekkoatletyczna arena w kraju.
– Nareszcie. Jeszcze jako junior ćwiczyłem na tym obiekcie. Występowałem tu wiele razy. Kibicuję, aby ta modernizacja skończyła się jak najszybciej.
– Pana zdaniem taki obiekt lekkoatletyczny w Polsce jest potrzebny?
– To jest takie koło zamknięte, bo jeżeli buduje się stadion lekkoatletyczny, z bieżnią, zresztą bardzo ładny, to znaczy, że będą tu duże imprezy. A Polska ma bardzo silną i dobrą reprezentację złożoną z wielu mistrzów i medalistów. Na pewno znajdą się chętni, żeby ich oglądać. Mamy Stadion Narodowy w Warszawie i nie da się ukryć, że jest lekka poruta, że nie ma tam bieżni i wielkich imprez lekkoatletycznych. W stolicy ich na pewno nie zorganizujemy, ale przecież nic nie stoi na przeszkodzie, żeby odbywały się w Chorzowie.
– Stadion Śląski będzie mógł pomieścić ponad 54 tysiące kibiców. Pamięta pan, ilu było ich na stadionie w Moskwie, podczas słynnego konkursu w 1980 roku? (Kozakiewicz zdobył złoty medal i pobił rekord świata, a gwiżdżącym kibicom rosyjskim pokazał słynny gest, który polega na zgięciu jednej ręki w łokciu i złapaniu jej ramienia drugą ręką przyp. red.)
– Na Łużnikach było wtedy około 70 tysięcy osób. To na pewno mobilizuje zawodnika. Poza tym uważam, że aby nasza lekkoatletyka była na naprawdę wysokim poziomie, potrzebne są właśnie takie duże obiekty. My też musimy mieć się gdzie pokazać. Przypomnę, że na memoriał Janusza Kusocińskiego na warszawskiej Skrze, w latach 70. przychodziło po 25 tysięcy ludzi. Gdzie teraz tyle zbierzemy? Przez to, że ludzie przyjdą na stadion zobaczyć tę lekkoatletykę, podniesie się też poziom sportowy. Ja ze swojej strony mogę zapewnić, że zawody lekkoatletyczne na Śląskim na pewno chętnie zobaczę.
Tagi:
Park Śląski

















Dodaj komentarz