Wiadomości z Chorzowa

Afrykański ptak szuka imienia

  • Dodano: 2013-08-15 11:00, aktualizacja: 2013-08-19 09:17

Nie posiada imienia, nie wiadomo ile ma lat – mimo że marabut afrykański zamieszkuje Śląski Ogród Zoologiczny od 1989 roku wciąż niewiele o nim wiemy. O ile jego wiek jest praktycznie niemożliwy do rozstrzygnięcia, to kwestia bezimienności ma się wkrótce zmienić.

16 sierpnia, o godzinie 19. koncertem Rocket Roots przed Rebel Garden w Parku Śląskim rozpocznie się akcja społeczna "Urodziny Marabuta". Skąd pomysł tej inicjatywy?

– Po lekturze artykułu w poprzednim numerze Gazety Parkowej o tym afrykańskim ptaku, który nie ma imienia, bywalcy klubokawiarni Rebel Garden, która sąsiaduje z wybiegiem marabuta, postanowili to zmienić – mówi Dariusz Zalega, właściciel Rebel Garden.

Wszyscy chętni będą mogli wziąć udział w konkursie i przekazać swoje propozycje na imię. Głosować w parkowej klubokawiarni będzie można do 8 września. W ramach kampanii, w lokalu będą zbierane również datki na specjały dla marabuta.

W akcję zaangażowały się zespoły, które brały udział w Szansach na Szacun, organizowanych przez Rebel Garden – m.in. grupy Akurat, Koniec Świata i Oberschlesien. Przekażą one płyty z podpisami członków zespołu. Cały dochód z ich sprzedaży zostanie przeznaczony na wsparcie dla marabuta.

13 września zakończy się zbiórka pieniędzy. O 20. zostanie zaprezentowany projekt muzyczny Meet The Ambient, Sebastiana Pypłacza, połączony z prezentacją awangardowego filmu poświęconego marabutowi autorstwa Andrzeja Mazura. Następnego dnia odbędzie się finał akcji. Dyrekcja ZOO ogłosi zwycięzcę konkursu, o godzinie 17. marabutowi zostanie nadane imię i wręczony specjalny tort rybny.

  -To mają być urodziny na bogato – podsumowuje Dariusz Zalega.


Marabut o sobie...

Witam, jestem marabut. Bezimienny niestety. Nie wiem dlaczego nikt nigdy nie wysilił się na tyle, aby nadać mi jakieś oficjalne imię. W ogóle niewiele o mnie wiadomo! Pochodzę ze stanu dzikiego, z Afryki, a do Chorzowa trafiłem już jako dorosły ptak, w 1989 roku. Wynika z tego, że obecnie jestem najprawdopodobniej między 30 a 40 rokiem życia. Tylko co to za życie, ja się pytam. Żadnego imienia, żadnych urodzin i te „udomowione" lamy za towarzystwo... Żal! Istny żal!

 Jeszcze kilka lat temu mieszkałem sobie spokojnie na wybiegu tuż obok wejścia głównego do zoo, jednak później otworzyli tam knajpę i mnie wysiedlili, w ogóle nie pytając o zdanie. Wylądowałem wtedy na wybiegu z alpakami. Nie było źle, ale i tam nie zagrzałem długo miejsca. Niektórzy mówią, że sam się doigrałem... Osobiście uważam, że nie wiedzą, co mówią. Wszyscy przecież wiedzą, że jestem marabutem, sporym ptakiem, z jeszcze większym dziobem. Wiadomo też, po co ptakom dziób. Przecież nie dla ozdoby, na Boga! Miałem również tabliczki ostrzegawcze, ale nic nie pomogło. Ciągle ktoś zbyt śmiało podchodził, a jak go w końcu dziobnąłem, to zaraz histeria. A to przecież tylko tak dla nawiązania kontaktu... Przecież ja jem szczury, ryby, wołowinkę i wszystko, co padnie, ale nie ludzi.

Mimo to, zawsze to mnie się obrywało, aż w końcu trafiłem na wybieg lam, kóz i od niedawna osłów. Najlepsze jest to, że nadal wszyscy się mnie boją, nawet pracownicy. No cóż... Mam charakter i reputację, której nie zamierzam sobie niszczyć, choćby nie wiem co! To widać gołym okiem, spójrzcie tylko! Niektórzy twierdzą, że przypominam emerytowanego, łysiejącego wojskowego z nadciśnieniem, który w galowym mundurze, sztywnym krokiem przechadza się po swym wybiegu, jak podczas inspekcji wojsk... Oczywistością jest, że to nieprawda. Nie jestem też paskudny, wbrew temu, co się mówi. Jestem po prostu wyjątkowy!

My, marabuty afrykańskie, choć spokrewnione jesteśmy z bocianami, widocznie się od nich różnimy. Przede wszystkim – jak wiele innych padlinożernych ptaków – nie mamy piór na głowie i szyi. Kolejną osobliwością jest wydłużony, różowy fałd skórny, który zwisa na przedniej powierzchni naszej szyi. Spód ciała pokrywają białe pióra. Wierzch jest czarny, przy czym w okresie godowym, widoczny jest zielony, metaliczny połysk. No tak – my też musimy zawalczyć o partnerkę.

Z naszymi piórami to w ogóle jest ciekawa historia. W XIX w. prawie doszczętnie nas wybito w celu pozyskania piór puchowych i podogonowych, którymi zdobiono damskie kapelusze, boa i inne akcesoria. Jak widać, jest w nas jednak sporo piękna! Poza tym, z naszego puchu wyrabia się pędzle daktyloskopijne, wykorzystywane na co dzień w kryminalistyce. Zaś pióra służą do wyrobu tzw. „much", stosowanych w wędkarstwie muchowym. Zatem piękne i pożyteczne – takie jesteśmy my, marabuty...

Dodaj komentarz

chcę otrzymać bezpłatny newsletter portalu mojChorzow.pl.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Wydawca portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Czytaj również