Obecnie w Polsce odporność przeciw COVID-19 ma ok. 70 proc. społeczeństwa – powiedział PAP wirusolog prof. Włodzimierz Gut. Jego zdaniem nowe zakażenia spowodują, że dojdziemy do odporności populacyjnej. Niezaszczepieni poniosą jednak olbrzymi koszt zdrowotny.
Badania potwierdziły 3931 nowych przypadków zakażenia koronawirusem, najwięcej na Lubelszczyźnie i na Mazowszu. Zmarły 64 osoby z COVID-19 – podało we wtorek Ministerstwo Zdrowia.
Rok temu 19 października MZ informowało o 7482 nowych zakażeniach koronawirusem
Powinniśmy, analizując sytuację epidemiczną, przestać skupiać się na wynikach z jednego dnia. Mamy bowiem pewne zaburzenia biologiczne (związane z okresem działania wirusa w organizmie). A także zaburzenia administracyjne. Najbezpieczniej porównywać średnią kroczącą w ujęciu tygodniowym. A ta wzrasta co tydzień o od 30 do 50 proc. To znacznie wolniej niż rok temu przy jesiennej fali zakażeń – podkreślił we wtorek w rozmowie z PAP doświadczony wirusolog.
Z jego obliczeń wynika, że w Polsce ok. 70 proc. osób ma już odporność przeciw COVID-19. Nieco ponad 50 proc. dzięki szczepieniom i dodatkowe 20 proc. po zakażeniu.
Potrzebujemy, aby było to powyżej 85 proc. Dojdziemy do poziomu odporności populacyjnej, bo liczba nowych zakażeń rośnie. Olbrzymi koszt zdrowotny poniosą osoby niezaszczepione – ocenił prof. Gut.
Jego zdaniem polskie władze wiedzą już, że bariera związana z taką odpornością nie spowoduje paraliżu szpitali. Jest to w jego ocenie jeden z powodów, dla których nie są wprowadzane obostrzenia.
Widzimy też, w jakiej części Polski jest najwięcej zakażeń. Czemu tam się nie reaguje? Ja się mogę wypowiadać o wirusologii, a nie w tematach, które z wirusologią nie są związane – podkreślił.
Dodał, że obecnie wzrost liczby zakażeń notowany jest zarówno w Rosji, jak i w Wielkiej Brytanii. Kraje te są na zupełnie przeciwnych biegunach jeżeli chodzi o liczbę osób zaszczepionych.
W Rosji zaszczepionych jest nieco powyżej 30 proc. społeczeństwa i wirus ma gdzie szaleć. Dlatego też liczby zgonów będą ogromne. W Wielkiej Brytanii zaszczepiono ponad 80 proc. ludności i oceniono, że w dużej mierze reszty się już nie namówi. Puszczono więc wszystko na żywioł. Dlatego z jednej strony jest mniej zgonów, bo zabezpieczone są grupy ryzyka. Z drugiej mimo wszystko jest spora liczba ludzi młodych, mobilnych, które powodują duże liczby zakażeń. Oni jednak w znacznie mniejszym procencie niż seniorzy będą w sposób naturalny trafiali do szpitali i umierali. To nie są dwie identyczne sytuacje. Rozwój epidemii w każdym kraju czy regionie trzeba analizować znacznie głębiej, niż patrząc na dzienną liczbę nowych przypadków. Szczepionka bowiem nie wyklucza zakażenia. Ma nas ochronić przed szpitalem i zgonem – powiedział prof. Gut.