Niebiescy są na skraju upadku - klub nie ma pieniędzy na wynagrodzenia i podstawowe potrzeby, pracownicy strajkują, a drużyna ponownie zawiesiła treningi. Dlatego strajkujący pracownicy Ruchu Chorzów wystąpili z dramatycznym apelem o ratowanie 14-krotnego mistrza Polski.
Ruch Chorzów nie jest w stanie przystąpić do rozgrywek
Pracownicy Ruchu Chorzów piszą w swoim oświadczeniu, że klub nie jest w stanie przystąpić do rozgrywek, a pierwszy mecz Niebiescy maja rozegrać 3 sierpnia. Twierdzą, że zespół jest rozbity i nadal nie został zgłoszony do gry w Śląskim Związku Piłki Nożnej, a połowa drużyny może wkrótce odejść ze względu na zaległości w wynagrodzeniach dla piłkarzy przekraczające dwa miesiące. Dodają, że klubu nie stać na zorganizowanie meczu z rezerwami Zagłębia Lubin, a do tego dochodzą zobowiązania licencyjnej i nawet półroczne zaległości w wynagrodzeniach dla pracowników.
- O wszystkich sprawach akcjonariusze oraz Rada Nadzorcza Klubu wiedzą od wielu tygodni. Mimo to brak z ich strony jakichkolwiek działań. Dwa tygodnie temu opinia publiczna była zapewniana o świetnej kondycji Spółki. Mówiło się o budżecie w wysokości 7 mln zł, cała Polska czytała o „obecnej sytuacji finansowej, która stawia Ruch w jednej z lepszych sytuacji wśród polskich klubów.” Tego typu określenia mogą wzbudzać jedynie śmiech, ale jest to niestety śmiech przez łzy. Stanęliśmy pod ścianą – czytamy w apelu opublikowanym na stronie Ruchu Chorzów.
Żeby ratować Niebieskich natychmiast potrzebny jest milion złotych
Pracownicy klubu z Cichej uważają, że wraz z kibicami i wiceprezesem Marcinem Waszczukiem są jedynymi osobami, którym zależy na dalszym istnieniu Ruchu Chorzów.
- Brak natychmiastowego (...) zastrzyku gotówki w wysokości ok. miliona złotych na najpilniejsze płatności doprowadzi do tego, czego się obawiamy i przeciwko czemu wszyscy walczyliśmy – doprowadzi do końca Ruchu Chorzów w obecnej formie – napisali w swoim apelu.
Ratujcie klub, albo ogłoście upadłość – apelują pracownicy Ruchu Chorzów
Załoga Niebieskich zapewnia, że jest w stanie swoją pracą przynieść klubowi pieniądze z realizacji umowy dotyczącej promocji miasta, sprzedaży karnetów, biletów i gadżetów oraz innych planowanych działań. Do tego potrzebuje jednak narzędzi, których – jak twierdzi – nie ma już od dawna.
- Dlatego po raz ostatni apelujemy do właścicieli o zaangażowanie w ratowanie Klubu. To Wasze działania doprowadziły do tej krytycznej – najgorszej w historii Ruchu – sytuacji. Panowie Bik, Kotala i Kurczyk, weźcie odpowiedzialność za swoje czyny! Tylko realny i natychmiastowy wkład finansowy może wyciągnąć nas znad przepaści. A jeśli macie zamiar wciąż twardo tkwić okopani na swoich pozycjach, przynajmniej wyślijcie jasny komunikat, okazując resztki uczciwości wobec zawodników, trenerów i pracowników. Albo ratujecie Klub, albo ogłoście upadłość – nie ma innego wyboru. A teraz właśnie nadszedł czas decyzji – zakończyli swój apel pracownicy Ruch Chorzów.
Prezydent Chorzowa, Andrzej Kotala, spotkał się w środę z wiceprezesem klubu Marcinem Waszczukiem i potwierdził, że zgodnie z podpisaną umową na promocję, miasto jest gotowe wypłacić spółce pierwszą transzę pieniędzy. Warunkiem jest jednak dostarczenie dokumentów potwierdzających wykonanie świadczeń promocyjnych (o czym pisaliśmy tutaj). Prezydent Chorzowa zaapelował wtedy też do pozostałych akcjonariuszy o wsparcie finansowe Ruchu Chorzów.